Forum Tactical Group   Airsoft Elite Team Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wyposażenie na MILSIM cz. 1

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tactical Group Airsoft Elite Team Strona Główna -> MILSIM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wojtek
Tactical Group


Dołączył: 28 Cze 2010
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce | Ślichowice

PostWysłany: Pon 1830, 23.Sty.12    Temat postu: Wyposażenie na MILSIM cz. 1

Czym jest 1. linia wyposażenia?

W poniższym artykule postaram się w kompleksowy sposób opisać 1. linię wyposażenia niemieckich jednostek dalekiego rozpoznania, dobraną pod kątem długotrwałych operacji leśnych za linią wroga. Tego rodzaju konfigurację zdefiniować można jako zestaw ekwipunku, który podczas określonej operacji zawsze nosimy na sobie i nigdy się z nim nie rozstajemy, tak, aby w każdej chwili być gotowym do ewakuacji z miejsca prowadzenia działań. Gotowość ta jest istotna ze względu na ciągłe ryzyko niepowodzenia akcji – grupa może zostać wykryta w trakcie patrolu, przygotowania stanowiska, prowadzenia obserwacji, gdy któryś z operatorów śpi, czy załatwia się. Ekwipunek ten dobrany powinien być w taki sposób, aby ułatwiać wykonanie operacji (część wyposażenia wykorzystuje się w trakcie rutynowego działania, dlatego ważna jest wygodna i funkcjonalna odzież, czy drobiazgi takie jak scyzoryk, latarka, busola, mapa…), a w sytuacji, gdy z jakiegoś powodu zmuszeni jesteśmy zrzucić z siebie plecak i oporządzenie, pozwolić na bezpieczną ewakuację ze strefy zagrożenia bez ryzyka, że w pozostawionym ekwipunku znajdzie się coś, czego brak utrudni ucieczkę. Ewakuacja rozumiana jest tu bardzo szeroko – zarówno jako cały okres poprzedzający moment nadejścia pomocy (ucieczka ze strefy bezpośrednio zagrażającej naszemu życiu, unikanie wysłanego za nami pościgu, przeżycie okresu ucieczki z dala od cywilizacyjnych zasobów wody i żywności), jak i sam moment zwrócenia na siebie uwagi ratowników oraz właściwej ewakuacji.
Koncepcja niemiecka zakłada wykorzystanie specjalnie zaprojektowanych spodni oraz kurtki – oba elementy obszyte są dużą ilością kieszeni, co pozwala na przenoszenie dużej ilości wyposażenia. Najważniejsze kieszenie kurtki rozmieszczone są tak, że nie zasłania ich oporządzenie (lub są zasłonięte jedynie na tyle, że dostęp do nich staje się możliwy po odpięciu pojedynczej klamry oporządzenia, bez konieczności jego zdejmowania), co umożliwia łatwe wyciąganie zawartości.
Podsumowując, stwierdzić można, że celem odpowiedniego skonfigurowania 1. linii wyposażenia jest umieszczenie w zestawie przedmiotów pozwalających na ewakuację z miejsca działania, przy jednoczesnym rozmieszczeniu ich w kieszeniach w taki sposób, aby przedmioty wykorzystywane zarówno, gdy mamy na sobie oporządzenie, jak i po jego zdjęciu, były łatwo dostępne.


powyżej: żołnierz Bundeswehry podczas szkolenia z prowadzenia walki za linią wroga, czyli tak zwanego Einzelkämpferlehrgang (miejscowość Hammelburg, rok 2006). W ekstremalnej sytuacji, pozbawiony plecaka, oporządzenia, a nawet karabinu żołnierz, często polegać musi wyłącznie na zawartości kieszeni spodni oraz kurtki.


Wskazówki doboru elementów zestawu dla rekonstruktorów

Jeżeli w trakcie MilSim-u zamierzamy wykorzystywać dokładnie takie samo wyposażenia, jakiego używają żołnierze jednostki, którą akurat rekonstruujemy, powinniśmy poznać zawartość ich 1. linii wyposażenia. W jaki sposób? Najprościej jest zaopatrzyć się w urzędowe dokumenty zawierające listę interesujących nas przedmiotów.
Kiedy udało mi się zdobyć TL-ki opisujące wyposażenie survivalowe żołnierzy Bundeswehry, pomyślałem, że nareszcie będę wiedział, jaki jest standard, czego się używa, co nosi ze sobą. Niestety, kiedy zacząłem je czytać, ku mojemu zdziwieniu pod prawie każdym elementem ekwipunku pojawiał się opis:

oder ein Artikel gleichwertiger Art. („lub artykuł podobnego rodzaju“)

Kolejne wątpliwości ogarnęły mnie, gdy na rynku wydawniczym ukazała się książka „Eyes on Target - Die Fernspäher der Bundeswehr” („Oczy skierowane na cel – jednostki dalekiego rozpoznania Bundeswehry”). W jednym z jej rozdziałów zamieszczono zdjęcia przykładowej zawartości 1. linii wyposażenia jednego z żołnierzy.
To, co najmocniej rzuciło mi się w oczy to fakt, że sporo elementów nie zgadzało się z tymi, opisanymi w TL-ce. Czyżby w BW nie standaryzowano sprzętu tak rygorystycznie, jakby się wydawało?
Generalnie, prywatne zaopatrywanie się przez żołnierzy w niektóre elementy wyposażenia jest w niemieckich siłach specjalnych normą, którą często potocznie określa się jako Dezentrale Beschaffung (zakup zdecentralizowany). Dezentrale Beschaffung to procedura zaopatrywania się w (częstokroć lepsze od standardowych) drobne elementy wyposażenia kupowane już nawet nie przez pojedynczych żołnierzy, ale przez całe kompanie, z pominięciem oficjalnej drogi. Fakt ten powoduje, że wielu żołnierzy korzysta z niestandardowych zestawów, dobranych pod kątem indywidualnych potrzeb i preferencji.
Skoro tak, to skąd osoba zajmująca się rekonstrukcją ma wiedzieć co kupić? Najprościej kupić dokładnie to, co opisane jest w TL-ce, a jeżeli z jakiś powodów dany przedmiot nam nie odpowiada, zamienić go na taki, który posiada wymienione w TL-ce cechy użytkowe. Konfigurując swój zestaw, zrobiłem tak kilka razy.
Opisana procedura dotyczy wielu drobnych elementów (latarki, nakrycia głowy, buty itp.), które nie wpłyną silnie na możliwość identyfikacji żołnierza. Nie dotyczy jednak tak poważnych rzeczy jak kamuflaż, czy broń. To, że siłom specjalnym wolno używać „czego chcą” jest jednym z mitów – w rzeczywistości operatorzy są w wielu kwestiach ograniczeni. Pamiętajmy także, aby zjawiska nie nadinterpretować – nikt nie wymieniłby danego elementu wyposażenia, który dostał na stan, na gorszy, kupiony prywatnie. Piszę to z myślą o „rekonstruktorach”, którzy np. kupno MilTec-owej podróbki kurtki KSK wytłumaczyć próbowaliby tym, że przecież żołnierz „mógł kupić ją sobie prywatnie”. W miejsce dobrej jakości kurtki Arktisa, którą dostał z magazynu? Nie sądzę…
Kompletując wyposażenie survivalowe pamiętajmy, że TL-ki to nie sztywna lista. Jeśli coś budzi nasze zastrzeżenie i uważamy, że inny element ekwipunki sprawi się lepiej, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dokonać wymiany. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, żeby coś dodać, jeśli nam tego brakuje (jest to nawet wskazane, bo z samym opisanym minimum przeżycie byłoby trudniejsze). Odradzam jednak operację w drugą stronę. TL-ki są świetną listą niezbędnego wyposażenia i warto posiadać każdy, opisany w nich element.

UWAGA! Ten tekst powstał w oparciu o TL-kę opisującą wyposażenie jednostek specjalnych, wydaną na początku 2008 roku, jednak wiele informacji w nim zawartych czerpałem z TL-ek, wydawanych dla kilku innych formacji, w różnych okresach. Mój zestaw nie jest więc zestawem opisanym w jednej TL-ce, a raczej kompilacją najlepszych według mnie elementów, z dodatkowymi usprawnieniami mojego pomysłu. Z „rekonstrukcyjnego” punktu widzenia jest to o tyle cenne, że żaden szanujący się specjalista nie ograniczyłby się jedynie do podstawowego i regulaminowego zestawu. Przy wszystkich oryginalnych przedmiotach starałem się podawać numery kontraktowe. W przypadku rzeczy posiadających rozmiary, np. butów, koszulek itp., podawałem zawsze numer najmniejszego rozmiaru danego przedmiotu.

Bielizna

Próbowaliście kiedyś nosić tę samą bieliznę przez kilka dni? Zabranie ze sobą wystarczającej ilości skarpet, majtek/bokserek/slipów oraz koszulek na zmianę, biorąc pod uwagę, że patrol za linią wroga może trwać nawet miesiąc, jest stratą miejsca w plecaku. Poza tym, częste zmiany bielizny w warunkach ciasnego punktu obserwacyjnego potrafią być naprawdę uciążliwe. Żołnierze zmuszeni są więc do zmian bielizny rzadszych, niż w normalnych warunkach. To z kolei powoduje, że bielizna musi być naprawdę wysokiej jakości.
Jakie cechy powinna posiadać? Najważniejsze, aby ograniczała ryzyko otarć skóry, które potrafią naprawdę uprzykrzyć życie utrudniając nam każdy ruch (szczególnie te w pachwinach, powstające zazwyczaj w trakcie długiego marszu). Schemat ich powstawania jest w zasadzie zawsze taki sam, a uszkodzony naskórek w połączeniu z dużą ilością bakterii wystarczą. Aby uniknąć otarć, bielizna powinna być w stanie odprowadzać z powierzchni skóry wilgoć. Nie zapominajmy, że w „tych” miejscach (stopy, pachwiny oraz pachy – tu przebiegają jedne z większych tętnic w naszym ciele) pocimy się dość obficie. Z uwagi na fakt, że wilgoć zwiększa tarcie oraz ułatwia bakteriom rozwój, ważne jest, aby pozostawały suche. Kolejną istotną cechą jest to, aby bielizna była wykonana z tkaniny, która nie stwarza bakteriom korzystnego dla rozwoju środowiska - znaczne ograniczenie rozwoju bakterii, mogących doprowadzić do podrażnień skóry, zwiększy nasz komfort.
W przypadku każdego elementu wchodzącego w skład zestawu naszej bielizny, wybrać możemy między standardowym modelem wojskowym lub jego odpowiednikiem cywilnym - żołnierze mają w tej kwestii pełną dowolność i warto jest poznać rynek z jego mnogością producentów, materiałów oraz wzorów.

skarpety – jeżeli zdecydujemy się na ekonomiczne rozwiązanie, pozostaje nam kupić standardowe skarpety Bundeswehry wykonane z wełny. W takiej sytuacji, najlepiej jest założyć dwie pary, z czego jedna stanowić będzie cienkie skarpety przeznaczone do wojskowych butów sportowych (białe wykonane z wełny, VersNr: 8440-12-330-9411), a druga - grube wełniane skarpety do „butów na poligon” - taka konfiguracja działa niewiele gorzej, niż skarpety markowe, a kosztuje jedną trzecią ich ceny. Po co zakładać dwie pary? Jak wspominałem, istotne jest odprowadzanie z powierzchni skóry wilgoci. Higroskopijne włókna wchłaniają pot – dwie pary skarpet wchłoną go zawsze więcej, niż jedna (przy czym jest to jedynie efekt połowiczny, bo gruba warstwa skarpet będzie z kolei dłużej schła). Poza tym grubsza warstwa materiału, to lepsza ochrona przed otarciem. Przy wyborze skarpet nie warto jednak oszczędzać i akurat w tym przypadku, lepiej jest kupić markowy produkt cywilny np. z włóknem coolmax. Włókno to, już samo w sobie, doskonale odprowadza wilgoć z powierzchni stopy, dzięki czemu możemy darować sobie dwie pary.

bokserki – w ich przypadku równie istotny, co materiał, jest sam krój. Osobiście preferuję przylegające do ciała (byleby nie za ciasno – pamiętajmy o zachowaniu odpowiedniego krążenia) bokserki z wyprofilowaną fałdą na mosznę. Dzięki takiej fałdzie nogawki sięgają do samych pachwin. W trakcie maszerowania pachwiny zamiast ocierać się o siebie, osłonięte są materiałem. Moje preferencje w pełni pokrywają się ze standardowymi w BW bokserkami, przewidzianymi do wykorzystania w gorącym klimacie (VersNr: 8420-12-352-4440). Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby zdecydować się na jakiś cywilny model bielizny termoaktywnej – naszego wyboru, podobnie jak w przypadku skarpet, nie ogranicza przecież żaden regulamin.

koszulka – większość osób preferuje zwykły bawełniany T-shirt. W takim wypadku wybieramy model używany w BW, klasyczny oliwkowy (VersNr: 8420-12-328-1228) lub piaskowy z flagami na ramionach (VersNr: 8420-12-361-8093) przeznaczony do wykorzystania w gorącym klimacie, widoczny na zdjęciu. Obie koszulki mają identyczny krój – posiadają płaskie i wygodne szwy, które nie ocierają, i ściągacze na ramionach, które ograniczają przesuwanie się rękawów pod kurtką. Są także dość długie, dzięki czemu nie wychodzą tak łatwo ze spodni. Warto pamiętać o dobraniu odpowiedniego rozmiaru koszulki, która nie będzie nas uciskać, ułatwiając swobodny przepływ krwi.
Fani odzieży termoaktywnej mogą oczywiście wybrać markowy cywilny model, w militarnych kolorach.




Mundur i maskowanie

Producentów spodni, kurtek, czy nakryć głowy, wykrojonych i uszytych według TL-ki jest naprawdę dużo – niewielu jest jednak takich, którzy spełniliby wymogi jakości oraz… Zastosowali w swoich produktach materiał posiadający właściwości określone przez TL-kę. Mowa tu o dwóch takich właściwościach: IR Remissionswerte (lub IRR - współczynnik odbicia światła podczerwonego) oraz Vektorenschutz (od słowa Vektor, w znaczeniu owad przenoszący chorobę).
IRR to w zasadzie temat na osobny artykuł. Tu wyjaśnię jedynie, że niektóre materiały i barwniki, bardzo silnie odbijają światło podczerwone przez co „świecą” w noktowizji. Gdy wszystko inne wydaje się być w odcieniach zieleni, materiał taki jest jaskrawo żółty, a zamiast maskować, zdradza pozycję żołnierza. Zdarza się także, że różne kolory kamuflażu odbijają światło podczerwone w praktycznie identyczny sposób, co powoduje zlanie się plam maskujących i nie dość, że postać „świeci”, to jeszcze jest jednolicie żółta. Z racji tego, że odpowiednia technologia barwienia tkanin jest bardzo droga, „świecenie” w noktowizji jest charakterystyczne dla tanich elementów wyposażenia.
Vektorenschutz to z kolei właściwość materiału polegająca na ochronie przed chorobami przenoszonymi przez owady. Do chorób takich należy mało prawdopodobna w Europie malaria oraz znacznie bardziej prawdopodobne zapalenie opon mózgowych, czy borelioza (zakażenie dwoma ostatnimi chorobami jest jak najbardziej realne – jeden przypadek zdarzył się nawet wśród członków AWR). Generalnie właściwość ta sprowadza się do względnie trwałego nasączenia materiału, z którego wykonane jest wyposażenie, środkami chemicznymi odstraszającymi owady (najczęściej permethrinem). Vektorenschutz to kolejna droga technologia odbijająca się na cenie wyposażenia.
Obie te właściwości rozciągają się na wszystkie elementy umundurowania oraz oporządzenia. Nawet wojskowa pasta do butów posiada odpowiednie właściwości – przekonałem się o tym, gdy spojrzałem przez noktowizor na buty wypastowane zwyczajną, cywilną pastą i buty wypastowane pastą wojskową.
Czy właściwości te faktycznie przydają się na MilSim-ach? Kwestę tą pozostawiam do indywidualnego osądu. Proponuję jednak zastanowić się nad tym, jak wiele osób biorących udział w symulacjach posiada noktowizory (tym bardziej teraz, gdy urządzenia I. generacji są ogólnodostępne i stosunkowo niedrogie) oraz jak duże istnieje prawdopodobieństwo zostania ugryzionym przez kleszcza w trakcie letniej rozgrywki.

buty - w jednostkach specjalnych oraz jednostkach specjalnego przeznaczenia używało i używa się szerokiej gamy obuwia - od standardowych ogólnowojskowych butów starszego wzoru poprzez starszą wersję pustynną, junglową (VersNr: 8430-12-349-9333), najnowszą ogólnowojskową („Kampfschuhe 2005”, VersNr: 8430-12-362-8650), górską (VersNr: 8430-12-367-9333) poprzez cywilne buty markowych producentów przeznaczone dla survivalowców, myśliwych, osób chodzących po górach, aż po specjalistyczne modele przeznaczone do bardzo konkretnych rodzajów działania... Tak naprawdę, żołnierze sił specjalnych nie są ograniczeni w tej kwestii żadnym regulaminem mundurowym, panuje więc bardzo duża dowolność i nie sposób opisać wszystkich modeli. Wybór obuwia zależeć powinien przede wszystkim od okresu, jaki zamierzamy odtwarzać (jeżeli chcemy rozpocząć rekonstrukcję), a także rodzaju zadania i warunków atmosferycznych (jeżeli bawimy się w MilSim). Gdybym miał wskazać producentów obuwia, które u żołnierzy widuje się najczęściej, powiedziałbym, że są to buty firm takich jak Haix (kontraktowy producent butów dla piechoty górskiej oraz kilku innych modeli w różnych odmianach - ostatnio coraz popularniejszy staje się model KSK 3000 oraz Airpower P 3 i P 9 Desert widywany na zdjęciach z Afganistanu), Hanwag (modele takie jak klasyczny Yukon, nowszy Alaska, czy zaprojektowany specjalnie na potrzeby sił specjalnych Special Forces, widoczny na zdjęciu poniżej), Lowa (zazwyczaj modele Combat i Mountain) lub Meindl.
Warto zainwestować w porządne buty, które posłużą nam długo i utrzymają nasze stopy w komforcie – z obtarciami i pęcherzami nawet najtwardszy osobnik nie zajdzie zbyt daleko, no może poza Wojciechem Cejrowskim.



spodnie - do działań specjalnych standardowe spodnie Bundeswehry nie są najlepszym wyborem, głównie ze względu na zbyt małe kieszenie, zapinane na łatwe do uszkodzenia, czy zabrudzenia napy oraz brak wzmocnień. Zdecydowanie lepszym wyborem są spodnie zaprojektowane z myślą o jednostkach specjalnych. Model ten opisany jest w osobnym artykule, dlatego wspomnę jedynie o kilku istotnych cechach użytkowych w odniesieniu do transportowania wyposażenia 1. linii. Są nimi olbrzymiej pojemności kieszenie, posiadające paski, umożliwiające przywiązanie kieszeni do uda, a także D-ringi pozwalające na przymocowanie linek troczących różne drobiazgi, co zapobiega ich zgubieniu.



pas – wśród operatorów niemieckich sił specjalnych, najpowszechniejszymi w ostatnim czasie pasami stały się tzw. riggers belty (znane też jako rescue belt, last resort belt, czy instructor belt). Pasy te są uproszczoną (pozbawioną wyściółki z gąbki oraz całej dolnej sekcji zaczepianej o uda) wersją uprzęży alpinistycznych. Pas taki pozwala na wygodne noszenie go przez cały czas w charakterze zwykłego paska od spodni, jest przy tym sztywniejszy i wygodniejszy od większości pasków, nie skręca się pod wpływem ciężaru pistoletu noszonego w kaburze udowej, a w razie konieczności pozwala na użycie jako uprzęży w trakcie transportu samochodem, transportu na płozach śmigłowca, ewakuacji śmigłowcem metodą „winogrona”, przy asekuracji w trakcie przekraczania rwących rzek. Należy pamiętać, że rescue belt nie jest pełnowartościową uprzężą i nie zapewnia wygody oraz bezpieczeństwa na takim samym poziomie, jak normalna uprząż wspinaczkowa. Zawsze istnieje ryzyko zsunięcia się pasa, gdy zerwiemy szlufki od spodni, nie pozwala on także na zjazdy głową w dół, jest to więc środek awaryjny, a nie etatowa uprząż.
Pasy produkowane są praktycznie przez każdego szanującego się producenta wyposażenia taktycznego w różnych wersjach i różnych kolorach. Ja zdecydowałem się na pas firmy Blackhawk (model wykonany według normy MIL-STD-858 z 2 mm taśmy nylonowej o szerokości około 50 mm, numer NSN: 4240-01-509-6086), nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby wybrać np. produkt firmy Eagle, High Speed Gear Inc., TAG, czy inny.
Patentem stosowanym przed spopularyzowaniem rescue beltów była pojedyncza pętla wykonana z alpinistycznej liny z zaczepionym karabinkiem. Nosiło się ją w kieszeni kurtki i zakładało w razie konieczności. Obecnie jest to rzadkość.



kurtka - zgodnie z niemiecką koncepcją, wybieramy model zaprojektowany dla sił specjalnych. W przypadku zwyczajnej kurtki BW zabrakłoby nam, po prostu, miejsca w kieszeniach. Także i tutaj, mamy do wyboru dużo modeli różnych firm dostarczanych do jednostek jako Dezentrale Beschaffung, faktem jest jednak, że Bundeswehra zaopatruje się oficjalnie (za pośrednictwem BWB) jedynie u kilku producentów – Arktis-a (dystrybutorem tych kurtek jest firma JK Industrial Services GmbH, znana także jako „Survival equipment” - na metkach często znaleźć można taki właśnie tajemniczy napis) oraz Sharrer-a. Pierwszy szyje kurtki w zwyczajnym, „leśnym” kroju, natomiast drugi w wersji przeznaczonej dla par snajperskich. Z racji tego, że różni producenci wprowadzali różne, drobne ulepszenia, mamy możliwość wybrać sobie model najbardziej nam odpowiadający krojem, czy materiałem i nadal pozostawać w dopuszczanych przez ideę rekonstrukcji ramach.
Zwolennicy koncepcji prostego oporządzenia do przenoszenia pierwszej linii mogą uważać, że bez sensu jest noszenie kurtki zawsze, bez względu na warunki pogodowe i tylko dlatego, że służy ona do przenoszenia ekwipunku. Trzeba jednak pamiętać, że kurtka ta pełni przede wszystkim rolę "oporządzenia", a w drugiej kolejności odzieży. Nie trzeba się martwić o to, że będzie nam gorąco - projektant pomyślał o tym i "kurtki KSK" posiadają swoją własną wentylację (wielkie wywietrzniki pod pachami i możliwość zapięcia na guziki bez zapinania zamka). Poza tym "kurtki KSK" nie są w żaden sposób ocieplane i materiał jest grubością porównywalny do tego w zwyczajnej bluzie. Nie zapominajmy też, że w większości modeli jest to cienki rip-stop. Wszystko to powoduje, że różnica w termoregulacji między kurtką, a zwyczajną bluzą wojskową, jest niewielka.
Kwestią, o której należałoby pamiętać, jest odpowiednie „zamaskowanie” flag, naszytych na kurtkę. Wiadomo, że kolorowa flaga jest w lesie dobrze widoczna, przez co może zdemaskować pozycję operatora. U żołnierzy zaobserwowałem kilka sposobów radzenia sobie z tym problemem. Pierwszym jest zignorowanie flag i noszenie ich tak, jak naszył je producent, bez modyfikacji ze swojej strony. Drugą metodą jest całkowita rezygnacja z noszenia w polu flag, a więc odprucie ich lub prywatny zakup kurtki, która posiada możliwość odczepienia flag trzymających się kurtki za pośrednictwem rzepu. Ostatnią metodą jest zmatowienie („zgaszenie”) flag, poprzez delikatne zamazanie ich ciemnym flamastrem (nie mylić z całkowitym zamalowaniem na czarno!) - jest to stosunkowo trwałe rozwiązanie, lub zamazanie flag czarną pastą do maskowania twarzy - rozwiązanie tymczasowe.



rękawiczki - dłonie, podobnie jak stopy, wymagają w terenie ochrony. Z racji tego, że za ich pośrednictwem możemy mieć kontakt z różnymi powierzchniami, łatwo o urazy, a jak wiadomo nawet najdrobniejsze skaleczenie, zwłaszcza takie w dłoń, bywa uciążliwe i denerwujące. Dobrze jest zabezpieczyć się przed tym, zaopatrując w rękawiczki. W KSK oraz „zwiadzie” widuje się bardzo różne modele: standardowe, skórzane rękawice Bundeswehry, model dla niemieckich pilotów, model dla amerykańskich pilotów, nomexy zaprojektowane specjalnie dla KSK (ekstremalnie trudne do znalezienia), nowy model rękawic nomexowych (prawdopodobnie nie jest to oryginalny nomex, tylko aramidowy materiał o zbliżonych właściwościach) Bundeswehry, no i ponownie kilka modeli cywilnych producentów „taktycznego” wyposażenia. Ja zdecydowałem się na używanie tych przedostatnich.
W przypadku rękawic ważne jest kilka czynników. Dwa najważniejsze, które powinniśmy zbalansować, to poziom ochrony dłoni oraz przewiewność (oba zależne od rodzaju materiału i jego grubości). Z racji tego, że gołe dłonie "świecą" bardzo mocno, a farba maskująca schodzi z nich szybciej, niż z twarzy, kwestię maskowania również warto wziąć pod uwagę, lepiej jest więc zdecydować się na rękawiczki w kolorze maskującym, niż jednolicie czarne lub granatowe. „Nomexy” BW stanowią w tym przypadku optimum. Rękawiczki te chronią dłoń nieco lepiej, niż modele dla pilotów, głównie z racji osłonięcia skórą trzech stron każdego palca - nie tylko spodu, ale także boków (w przypadku tych dla pilotów osłonięta jest jedynie jedna strona) oraz posiadania dodatkowego wzmocnienia na kostkach. Poza tym rękawiczki „nomexowe” zapewniają nieco lepszą „oddychalność”, niż całkowicie skórzane.

arafatka – lub inny kawałek materiału zabezpieczający i maskujący szyję, która z racji ciągłego ocierania się, szybko traci farbę maskującą. Spośród różnych okryć arafatka jest najbardziej w stylu sił specjalnych. Arafatki często zastępowane są przez inne środki – zwykłe chusty trójkątne lub np. specjalne szaliki siatkowe. Te ostatnie pozwalają w razie konieczności zamaskować np. broń, lub ew. szybko zamaskować indywidualną pozycję żołnierza (w oczka siatki można wtedy powtykać drobną roślinność). Cokolwiek nie wybierzemy, ważne żeby było nam z tym wygodnie.
Poza funkcją maskującą okrycie szyi zabezpiecza ją przed insektami, może być używane jako ręcznik, zmniejsza także parowanie wody, wchłaniając pot. Gdyby szyja nie była zakryta, woda swobodnie uciekałaby z naszego ciała odparowując z powierzchni skóry. Gdy nosimy okrycie szyi, nasiąka ono potem, który utrzymuje się w materiale ułatwiając „przewodzenie” ciepła na zewnątrz, przy jednoczesnym ograniczeniu utraty płynów – efekt porównywalny jest z mokrym ręcznikiem stosowanym do zbicia gorączki.

kapelusz (lub inne alternatywne okrycie głowy) - jest to bardzo ważny element ekwipunku, który zabezpiecza nas przed owadami, udarem słonecznym, gdy pada itd. Poza tym spełnia funkcje maskujące. W praktyce żołnierze chodzą we wszystkim – od zwykłych czapek Bundeswehry po przeróżne kapelusze.
Jeżeli ktoś chce koniecznie używać czapki z daszkiem, to odradzam zwykłe czapki Bundeswehry. Zwłaszcza te z demobilu, wyglądają dość „szwejowato”. Poza tym żołnierze często zagniatają w nich daszki, co jeszcze bardziej pogarsza sprawę. Jeśli koniecznie musimy nosić standardową czapkę, najlepiej kupić nowy egzemplarz i odpowiednio go uformować. Dużo lepszym rozwiązaniem, widywanym u żołnierzy sił specjalnych, jest kupno polowej czapki piechoty górskiej (podkreślam, że chodzi o polową wersję - dostępna jest także szara czapka w kroju identycznym, jak czapki drugowojenne, noszona na tej samej zasadzie co beret, głównie w koszarach, jednak to nie o nią chodzi). Polowa czapka piechoty górskiej od zwykłej czapki ogólnowojskowej różni się sztywnością (jest podszyta cienką, bawełnianą podszewką w szarym kolorze), usztywnianym daszkiem i większą głębokością – wszystko to składa się na znacznie przyjemniejszy dla oka fason.
Drugim, częściej wykorzystywanym nakryciem głowy, jest kapelusz. Tutaj można spotkać całą masę podróbek, w większości wykonanych z materiału z przewagą nylonu w składzie. Noszenie plastykowego worka na głowie nie jest zbyt przyjemne, dlatego wolę model kontraktowy (w kamuflażu tropentarn – tropikalna i bardziej zielona wersja flecktarna, VersNr: 8415-12-368-2664, lub wüstentarn – „pustynny flecktarn”, VersNr: 8415-12-368-7005) lub „półkontraktowe” (produkowane przez armijnych kontraktorów, z kontraktowych materiałów, jednak nie zakupione przez armię, a kupowane przez żołnierzy prywatnie, na rynku cywilnym).
Kapelusz w stosunku do czapki z daszkiem daje dość istotną przewagę – lepiej współpracuje z moskitierą. Poza tym lepiej zabezpiecza przed deszczem i pozwala łatwiej umieścić na sobie maskowanie. Jedynym problemem w przypadku kapeluszy jest ich, często zbyt długie, rondo… Rondo takie zasłania pole widzenia (zwłaszcza, gdy leżąc na brzuchu staramy się spojrzeć w przód) oraz zahacza o wystający wysoko nad barkami plecak. Rozwiązanie tego problemu jest dość proste i widać je na większości fotografii żołnierzy – rondo kapelusza skraca się obcinając dookoła nożyczkami. Jaka jest optymalna długość po skróceniu? Wszystko zależy od indywidualnych preferencji osoby noszącej taki kapelusz. W moim przypadku, optymalną szerokością okazało się 4,5 cm.
Po skróceniu ronda pojawia się jednak kolejny problem – brzegi ronda strzępią się i niszczą. Najprostszym rozwiązaniem jest wyprucie lamówki, którą obszyte było rondo przed skróceniem i ponowne naszycie jej po jego przycięciu – przy odrobinie obycia z maszyną do szycia, kapelusz wygląda jakby oryginalnie miał skrócone rondo.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zamiast kapelusza, czy czapki z daszkiem nosić np. wywijaną, wełnianą czapkę, kominiarkę itp. Ponownie wszystko zależy od naszych indywidualnych upodobań, zadania jakie nas czeka, czy pory roku.

kominiarka - lekka i wygodna, gdy brakuje czasu może być użyta jako prosty i szybki sposób na zamaskowanie twarzy. Swojej używam głównie w nocy, kiedy to nawet latem bywa chłodno (zdziwilibyście się ile ciepła ucieka przez twarz). Wiadomo, że najbardziej zaawansowane są modele wykonane z trudnopalnego nomexu, takich zresztą używa KSK. Ja, jak dotąd, nie odczułem jednak konieczności zakupu takiej kominiarki i preferuję standardowy model Bundeswehry, głównie ze względu na bardzo dobrą wentylację (kominiarka ta wykonana jest z impregnowanej bawełny i nieco lepiej niż nomex przepuszcza powietrze). Wybierając sobie kominiarkę należy pamiętać o tym, że bardziej praktyczne są modele z jednym otworem, które pozwalają w razie konieczności wystawić na zewnątrz nos lub nos i usta. Poza tym kominiarkę Bundeswehry można odwrócić na lewą, białą stronę, co pozwala na zamaskowanie twarzy zimą.

moskitiera - kto kiedykolwiek siedział długo w zasadzce, czy punkcie obserwacyjnym, wie, jakim utrapieniem bywają komary i kleszcze. Te owady potrafią znaleźć każdy odsłonięty zakamarek ciała i boleśnie nas pokąsać. Opędzanie się od nich generuje zbędny ruch, który nas demaskuje, warto więc wyposażyć się w moskitierę. W moim przypadku jest to zwyczajny i niczym niewyróżniający się standardowy model moskitiery Bundeswehry. Odradzam modele posiadające stelaż - chociaż do prawidłowego działania nie wymagają kapelusza, to mimo wszystko zajmują zbyt dużo miejsca.
Używając moskitiery należy pamiętać, że warunkiem jej prawidłowego działania jest odstawanie od naszego ciała. Gdy przylega, komar napije się przez nią, warto więc używać jej z boonie hat-em, którego rondo trzyma ją w odpowiedniej odległości od naszej twarzy, potylicy i szyi.
W praktyce, moskitiera przydaje się jedynie, gdy czekamy w zasadzce lub siedzimy w punkcie obserwacyjnym – chodzić w niej ciągle nie ma sensu, ponieważ za bardzo ogranicza pole widzenia, haczy się o krzaki, przeszkadza i może podrzeć się lub zgubić.

pasta maskująca - wiadomo, że twarz zamaskować najtrudniej. Kominiarka nie maskuje jej w całości, poza tym, w upalne dni bywa prawdziwym utrapieniem. Z tego powodu standardową metodą maskowania twarzy jest malowanie jej pastą maskującą. Przy kupnie nie należy oszczędzać (tanie farby, np. MilTec-a, mogą wywoływać alergie, a swędzenie na twarzy to nic miłego, poza tym, są zazwyczaj mniej wydajne), dlatego w moim przypadku wybór padł na pastę firmy CamTech (NSN: 6850-99-924-7383) w środkowoeuropejskim zestawie kolorów (najlepiej komponuje się z flecktarnem), w wersji „ekonomicznej” zastępowaną przez standardowe, zielonoczarne pasty do maskowania, produkowane dla Bundeswehry i kontraktowane numerami: VersNr: 6850-12-344-5764. Farba CamTech-a jest o tyle lepsza od standardowej, że w swoim składzie zawiera dodatkowo krem z filtrem przeciwsłonecznym (15 + - bardzo użyteczna rzecz, jeżeli ktoś ma tendencję do „łapania” słońca, mogącego doprowadzić do poparzeń na nosie, czy policzkach) oraz zawiera środek odstraszający wspomniane na początku kleszcze i komary. Poza tym, posiada metalowe, matowe lusterko ułatwiające pomalowanie się (użyteczny luksus – wiele osób od razu je demontuje, w obawie przed demaskującymi refleksami) oraz jest trzykolorowa. Inna jest także konsystencja obu farb. CamTech-y są bardziej skoncentrowane, więc starczą na dłużej.
Czy farba jest niezbędna do przeżycia w terenie? Nie. Więc czemu nosimy ją w kieszeni? W chłodne dni farby potrafią stwardnieć na tyle mocno, że utrudnią nam skuteczne pomalowanie się. Gdy nosimy je w kieszeni, ogrzewa je ciepło naszego ciała, co niweluje problem.
Warto pamiętać, aby każdy w grupie posiadał własną pastę – wymieniając się można przenosić z twarzy na twarz bakterie, mogące wywołać trądzik, czy inne choroby skóry, łącznie z odmianami, których nie jest tak łatwo wyleczyć.




Pierwsza pomoc

opatrunki osobiste – standardowe opatrunki używane w Bundeswehrze. Opatrunki te są bardzo dobrze zabezpieczone przed wilgocią i brudem dzięki opakowaniu wykonanemu z gumowanego, oliwkowego materiału (jakiś rodzaj splatanego impregnowanego tworzywa, na pewno nie guma czy folia). Brzegi opakowania są sklejane (lub zgrzewane?) i posiadają nacięcie do rozrywania. Otwarty opatrunek ma postać dwóch grubych fragmentów gazy połączonych ze sobą bandażem. Pozwala to na opatrzenie rany z obu stron. Starsza wersja opatrunku była cieńsza, mniej więcej o połowę.
Kieszonka w kurtce mieści dwie sztuki nowych opatrunków i jest to optymalna ilość, chociaż żołnierze zgodnie z zasadą „lepiej nosić, niż prosić”, zabierają czasem nawet i po cztery sztuki. Oryginalne opatrunki nowego typu, posiadają numer kontraktowy: VersNr: 6510-12-347-3142.

opatrunek na oparzenia – standardowy opatrunek na oparzenia używany w Bundeswehrze. Żołnierze otrzymują zazwyczaj po jednej sztuce, a większą ilość nosi sanitariusz w apteczce drużynowej. Zapakowane identycznie jak zwykłe opatrunki osobiste – zewnętrznie różnią się od nich jedynie rozmiarem. Opatrunek po rozłożeniu okazuje się sporym kawałkiem cienkiego, "papierzastego" i miękkiego materiału, z jednej strony w oliwkowym, a z drugiej srebrnym kolorze. Srebrna strona to pokrycie zapobiegające przyklejaniu się opatrunku do poparzenia - ta strona powinna mieć kontakt z raną. Płachta posiada tasiemki służące do przymocowania jej do ciała poszkodowanego. Oryginalny opatrunek nosi oznaczenie kontraktowe: VersNr: 6510-12-226-0047.

zestaw medyczny – odpowiednio skonfigurowany „IFAK” (Individual First Aid Kit) to niezwykle ważny element ekwipunku. W naszym przypadku służy on przede wszystkim do opatrywania drobnych skaleczeń (przecież do rozciętego palca nie użyjemy opatrunku do ran postrzałowych), przenoszenia elementów do nietypowych operacji itp. Dobierając sobie zestaw należy wziąć pod uwagę dwie istotne kwestie. Przede wszystkim powinniśmy się zastanowić, czy ma on być elementem typowo rekonstrukcyjnym, noszonym w kieszeni, bez perspektywy używania go, czy raczej będziemy go używali na MilSim-ach, zgodnie z przeznaczeniem. W pierwszym przypadku dopuszczone jest dołączenie do zestawu elementów, które noszone są przez profesjonalistów, a my nie koniecznie potrafimy ich używać (dotyczy to np. niektórych leków). W drugim przypadku powinniśmy ograniczyć się do elementów odpowiadających naszym umiejętnościom, często ograniczonym do wiedzy zdobytej na zajęciach z przysposobienia obronnego lub kursach pierwszej pomocy towarzyszących wyrabianiu prawa jazdy albo rozszerzonych o zdobyte na kursach BLS - Basic Life Support. W skład mojego zestawu wchodzą:
- skalpel typ 11;
- pęseta – przydatna np. do wyciągania kleszczy;
- nożyczki do cięcia bandaży lub w razie potrzeby ubrań, oporządzenia… Wojskowe nożyczki to konstrukcja, która bez problemu poradzi sobie z nowoczesnymi, wytrzymałymi materiałami z jakich wykonane są współczesne mundury, czy oporządzenie, są w stanie przeciąć przewody elektryczne, a nawet monetę 5 gr, kawałek cienkiej stalowej blachy, gwóźdź – tandetne modele dodawane do wielu gotowych apteczek turystycznych nie dałyby sobie rady. Poza tym konstrukcja ostrzy powoduje, że nie wymagają one specjalnego ostrzenia. Istotną cechą nożyczek jest także to, że wytrzymują sterylizację w autoklawie (143 st. C);
- rurka Guedela dobrana rozmiarem do jamy ustnej - każdy w drużynie powinien mieć swoją rurkę;
- agrafki, których nigdy nie jest za dużo;
- plaster w paskach (100 x 60 mm) – można je dociąć do różnej długości i stosować na różnej wielkości rany;
- małe plastry na drobne rany i odciski (5 szt.);
- bandaż elastyczny (1 szt.);
- bandaż zwyczajny (4 szt.);
- bandaż aluminiowany (warstwa folii zapobiega przyklejaniu się do ropiejących ran – 2 szt.);
- gaza opatrunkowa bawełniana jałowa 1 m2 (1 szt.);
- kompres jałowy 7,0 x 7,0 cm (2 szt.)
- rękawiczki jednorazowe (4 szt.);
- maseczka do sztucznego oddychania (1 szt.);
- koc ratunkowy;


powyżej: foliowy koc ratunkowy (zwany również folią NRC) to nie tylko środek pozwalający zabezpieczyć poszkodowanego przed wyziębieniem czy przegrzaniem. Jak widać z większej ilości koców wykonać możemy improwizowane schronienie.

Zestaw powinien znajdować się w odpowiednim opakowaniu, które umożliwi jego bezproblemowy transport. Powinno ono być względnie wodoodporne, nie trzeba tutaj jednak przesadzać, wystarczy, żeby nie zalał go pierwszy kontakt z wodą. Powinno także zabezpieczać całość przed ewentualnymi urazami mechanicznymi, tutaj też nie przesadzajmy, bo ważniejszy jest łatwy dostęp do elementów zestawu. W moim przypadku jest to mini apteczka polowa produkcji Tasmania Tiger, która prócz wymienionych wyżej cech jest także bardzo lekka, no i produkowana w kamuflażu flecktarn.



chusta trójkątna – to ważny element zestawu pierwszej pomocy, który zdecydowałem się opisać nieco szerzej. Chusta to kolejny standard wśród wszystkich żołnierzy Bundeswehry. Jest to sporych rozmiarów (900 x 900 x 1270 mm) trójkątny kawałek bawełny lub elanobawełny, przy pomocy którego możemy skonstruować kilka sprytnych opatrunków, pętlę do holowania rannej osoby, siodełko do jej przenoszenia, temblak i wiele, wiele innych. Poza tym można ją nosić jako część odzieży na głowie, szyi lub gdzie komu pasuje. Generalnie w Bundeswehrze są w użyciu dwa rodzaje chust – jednolicie oliwkowa oraz we flecktarn z jednej i zielona z drugiej strony. Oryginalna chusta nosi oznaczenie kontraktowe: VersNr: 6510-12-228-0003.




Światło i sygnalizacja

lightsticki – podstawową funkcją lighsticków jest oznaczanie za ich pomocą statusu danej strefy np. „lądowiska dla śmigłowca”. Z tego powodu zabieramy ze sobą po jednym lightsticku w kolorze: zielonym, żółtym, czerwonym (każdy się pewnie domyśla, co mogą oznaczać), jeden widoczny w podczerwieni, przydatny do zaznaczania celów, na podobnej zasadzie jak w przypadku lampy stroboskopowej oraz jeden w kolorze niebieskim.
Dobrą metodą zwiększenia widoczności lightsticków jest przywiązanie do nich kawałka linki i kręcenie nimi – w ten sposób uzyskujemy okrąg w kolorze wybranego lightsticka, o średnicy zależnej od długości dobranej linki.
Oczywiście najodpowiedniejszym wyborem są lightsticki firmy OmniGlow Cyalume, które są zakontraktowane przez Bundeswehrę. Numer kontraktowy jest zależny od koloru, np. dla świateł IR jest to: VersNr: 6260-12-314-1022.

latarka - to nasze główne źródło światła. Ponownie wybrać można spośród wielu modeli, tak wojskowych, jak cywilnych, które różnią się od siebie charakterystyką zastosowania. Zanim wybierzemy sobie latarkę, w pierwszej kolejności, powinniśmy się zastanowić, co tak naprawdę jest nam potrzebne. Ja latarki używam zazwyczaj do czytania map, przeszukiwania po ciemku plecaka i oświetlania sobie drogi pod nogami. Oczywiście wszystko to w sprzyjających warunkach - w wielu sytuacjach "bojowych" nie można zapominać o „dyscyplinie świetlnej” i niektóre z tych operacji wykonywać np. pod ponchem. Nie jest mi potrzebna silna latarka, bo większość z tych czynności potrzebuje oświetlenia w zasięgu ramion do około 25 m maksymalnie, a światło na dystansie około 50 m przydaje się sporadycznie, gdy zerknąć trzeba na coś oddalonego. We wszystkich tych sytuacjach zazwyczaj potrzebuję obu rąk wolnych. Idealnie także, aby latarka nie potrzebowała zbyt częstych wymian baterii oraz posiadała czerwony i zielony filtr - oba stosowane do przekazywania sygnałów w nocy w standardzie NATO. Dobrze jest też, gdy latarka posiada możliwość uruchomienia awaryjnego systemu sygnalizacji (miganie o określonej częstotliwości).
Wszystko to nakreśla obraz małej i lekkiej latarki czołowej (wolne ręce), diodowej (słabe światło, niskie zużycie energii) z kilkoma trybami świecenia (dobieranymi w zależności od potrzeby) oraz wymiennymi filtrami. Wszystko to posiada model firmy Petzl, oznaczony jako TacTikka XP i to na niego się zdecydowałem.


źródło : WMASG


Ostatnio zmieniony przez wojtek dnia Pon 1831, 23.Sty.12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tactical Group Airsoft Elite Team Strona Główna -> MILSIM Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin